Kilka kroków, które stawia się przekraczając bramę katowickiego Nikiszowca to mała podróż do innej epoki, bo czas się tutaj naprawdę zatrzymał i to dawno temu. W powietrzu cały czas unosi się atmosfera dawnych lat, kiedy przedwojenny „Nikisz” tętnił gwarnym, górniczym życiem. Poza samochodami stojącymi dziś na ulicach, wiele się tu nie zmieniło. Przez wiele lat zapomniany i niedoceniany, Nikiszowiec zaczyna być postrzegany jako wyjątkowy i bardzo ciekawy, a zapewne już wkrótce stanie się wręcz pożądany przez tłumy. I bardzo dobrze, bo jest na co patrzeć.
Nikiszowiec i jego historia
Nikiszowiec powstał na potrzeby górników z kopalni „Giesche”, kiedy na sąsiednim osiedlu Giszowiec zabrakło miejsca dla kolejnych górniczych rodzin. Nazwa osiedla pochodzi od szybu Nickisch, obecnie szybu Poniatowski, a nazwa szybu od nazwiska jednego z członków rady nadzorczej kopalni, barona Nickisch von Rosenegk. Osiedle jest jednym z trzech śląskich zabytków wpisanych na listę Pomników Historii (obok zespołu klasztornym oo. Paulinów na Jasnej Górze oraz podziemi zabytkowej sztolni „Czarnego Pstrąga” w Tarnowskich Górach), Katowice rozpoczęły też starania o wpisanie Nikiszowca na listę UNESCO. Urok i autentyzm Nikiszowca dostrzegli już dawno twórcy filmowi, filmy kręcił tu m.in. Kazimierz Kutz. Zobaczycie je w Soli ziemi czarnej, Perle w koronie, Grzesznym żywocie Franciszka Buły, Kolejności uczuć czy Barbórce.
Architektoniczna funkcjonalność
Osiedla górnicze czy robotnicze do tej pory kojarzyły mi się z wielkim molochem pozbawionym prywatności, postawionym bez ładu i składu, aby pomieścić jak najwięcej osób na jak najmniejszej powierzchni. Na Nikiszu wszystko wygląda inaczej. Po przekroczeniu bramy osiedle zaskakuje architektoniczną rozwagą, przestrzenią i funkcjonalnością. Każdy szczegół został przez architektów Georga i Emila Zillmannów dogłębnie przemyślany i zaprojektowany w jednym celu – osiedle ma jak najlepiej służyć mieszkańcom i stanowić całość. Bloki tworzą zamknięte pierścienie, w środku których są zielone podwórza, a w nich były piekarnioki do wypieku chleba i chlewiki dla zwierząt. Podobno z lotu ptaka Nikisz wygląda jak piękny latawiec, ale tego nie wiemy. Urzędnikom nie starczyło czasu na wydanie nam pozwoleń na lot dronem. Wszystkie budynki połączone są zadaszonymi mostkami zawieszonymi nad ulicą. Dzięki nim bez przeszkód można odwiedzać bliższych i dalszych sąsiadów nawet w największym deszczu.
Czerwone okna Nikiszowca
Czerwony kolor okien jest znakiem rozpoznawczym Nikiszowca. To właśnie do nich i nikiszowskiej, górniczej spuścizny nawiązuje nowa siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w katowickiej strefie kultury. Dlaczego okna malowano na czerwono? Podobno czerwoną farbę górnicy mogli zdobyć za darmo w kopalni i w ten sposób przyjęła się ta tradycja. Ale nie jest to jedyna legenda związana z Nikiszowcem. Na pierwszy rzut oka wszystkie budynki wyglądają dokładnie tak samo. Zbudowane są z surowej, klinkierowej cegły wypalanej w niedalekiej cegielni z otworami okiennymi pomalowanymi na charakterystyczny czerwony kolor. Ale wtajemniczeni wiedzą jak się tu odnaleźć. Na osiedlu nie znajdziecie dwóch takich samych wejść do klatek. Każde wejście jest wykonane i wykończone zupełnie inaczej. Jedne mają kształt łuku, kolejne prostokąta, jeszcze inne trójkąta. Co przyświecało architektowi? Oczywiście użyteczność – dzięki temu łatwo było trafić do właściwej klatki po ciężkim dniu w pracy czy też zakrapianej imprezie.
Jak zbudowano Nikiszowiec?
Budowa osiedla trwała zaledwie kilka lat. Do pierwszego bloku górnicy wprowadzili się w 1911 roku. Natomiast ostatnim 9-ty budynek oddano mieszkańcom w roku w 1919. W sumie na osiedlu o powierzchni 200 000 m² wybudowano około 1000 mieszkań. W jednym budynku znajdowało się aż 165 mieszkań. Większość z nich to 2 pokoje z kuchnią o powierzchni około 63 m². Jedynie w narożnikach budynku znajdowało się kilka większych, 4-pokojowych mieszkań przeznaczonych dla sztygarów. Na terenie osiedla znalazło się także miejsce na spory park ludowy o powierzchni 44 000 m², kościół, szkołę czy łaźnię dla wszystkich górników z kopalni „Giesche”.
Po budynkach nie widać upływu czasu, wręcz nie chce się wierzyć, że stoją tu od ponad wieku. Uświadamiają to tabliczki upamiętniające nazwiskami górników, którzy zginęli w kopalni „Giesche” na przestrzeni tych wszystkich lat. Znajdziecie je na murku z lewej strony od wejścia do kościoła. Oczywiście, duża wpływ na dzisiejszy wygląd Nikiszowca miała niedawna, gruntowna restauracja osiedla, ale takiej formy nowe budynki z pewnością mogą pozazdrościć.
Jeżeli chcecie zobaczyć jak wyglądały oryginalne górnicze mieszkania, odwiedźcie Oddział Muzeum Historii Katowic-Dział Etnologii Miasta na ul. Rymarskiej 4. W Muzeum znajduje się także nagrodzona przez Ministra Kultury wystawa „Woda i mydło najlepsze bielidło”, która pokazuje cykl pralniczy w pralni i maglu na Nikiszowcu.
Plac Wyzwolenia i słodka rozpusta w Cafe Byfyj na Nikiszu
Życie kulturalno – towarzyskie Nikiszowca, podobnie jak przed laty, skupia się w jego centralnej części przy Placu Wyzwolenia. To właśnie tutaj znajdziecie sklepiki czy warsztaty rzemieślnicze z tradycjami. Warto zajść do klimatycznej Cafe Byfyj na pyszną bezę z prawdziwą bitą śmietaną, tort czekoladowy, tort z musem orzechowym i wiśniami, czy też lokalne kołaczyki. Z roku na rok będzie ich coraz więcej, bo osiedle coraz bardziej przyciąga artystów i zaczyna być modne. Ale jedno się nie zmienia. Cały czas spotkacie tutaj dawnych i obecnych górników z rodzinami, którzy nie wyobrażają sobie życia gdzieś indziej.
Nikiszowiec odwiedziliśmy na zaproszenie Śląskiej Organizacji Turystycznej.
Wszystkie posty ze śląskiego:
Śląskie
Wszystkie posty z Polski:
Polska
Lubisz nasze wpisy? Będzie nam bardzo miło, jeżeli podzielisz się nimi ze znajomymi i zostaniesz naszym stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie!
Syn studiuje na śląsku i ciągle mam w planach zwiedzić to miejsce 🙂 Bardzo tu klimatyczne 🙂
Musisz odwiedzić koniecznie, i to jak najszybciej! Jest nie tylko klimatycznie, ale też niesamowicie autentycznie!
Dla mnie śląskie założenia urbanistyczne to jakiś kosmos. Nikiszowiec jest na mojej liście must see od zbyt dawna. Marzę o jego zobaczeniu 🙂 Taki kompleksik to perełka! Fajnie, że w końcu zaczyna się o niego dbać coraz bardziej!
Tu sie urodzilam chodzilam do szkoly iwiele innych wydazen z mojego zycia to Nikisz wtedy wydawal mi sie paskudny a dzisiaj? Musialo uplynac tyle lat aby powiedziec ze jestem dumna
ze tam sie wychowalam i ze zaczento dbac o ta pamiatke,ktora powstala dla dobra tych ludzi.
Czasami tak bywa, że potrzeba dystansu, perspektywy czasu, świeżego spojrzenia, aby docenić to, co jest naszą codziennością. Dzisiejszy Nikiszowiec jest naprawdę wyjątkowy i magiczny, trzeba go doceniać!
Pamiętam Nikisz z wczesnych lat 50-tych, gdy jako młodziutki reporter miałem „pod opieką” tematykę górniczą i włóczyłem sie po kopalniach. Nic się nie zmieniło. Potwierdza to moja żona, rodem z Chorzowa. A zdjęcia mają nastrój. Natomiast skanseny w Polsce to z reguły szczęśliwy przypadek.
Na szczęście Nikiszowiec nie ma nic wspólnego ze skansenem, cały czas toczy się tu normalne życie 🙂 Chciałabym widzieć jak wyglądał w latach 50-tych, musiał robić niesamowite wrażenie!
Kurcze, już tyle dobrego słyszałam o Nikiszowcu, a jeszcze nigdy tam nie dotarłam. A niby nie tak daleko… Swoją drogą, architekt to miał łeb nie od parady z tymi różnymi wejściami do klatek 😉
Musial mieć niezłą fantazję, żeby powymyslać tyle różnych wejść!
Tyle lat żyłam w przekonaniu, że na Śląsku nie ma nic wartego uwagi, a tu takie perełki ostatnio odkrywam… Póki co tylko w internecie, ale coraz bardziej się przekonuję do odwiedzenia go w realu!
Marzy mi się ten Nikiszowiec od bardzo dawna i chyba mnie własnie zmotywowałaś, żeby w końcu w tym roku się tam ruszyć!!! Co za perełka!
Piękne. Marzę by obejrzeć takie klimaty indu i po przemysłowe.
Fajne to, to, to… :)))) a ja myślałem że w Katowicach nie ma nic ciekawego… :)))
Katowice od zawsze kojarzyły mi się z zatłoczonym, zakorkowanym miastem, ale może dlatego, że codziennie stałam w korkach dojeżdżając na uczelnie. Kto by pomyślał, że tam kryje się taka perełka! 🙂
do tej pory myśleliśmy podobnie! a w śląskim kryje się dużo więcej perełek!
byłem, widziałem i potwierdzam!
Uwielbiam takie wpisy! Miejsce bezbłędne. Jak widać i Katowice są piękne 🙂
nie tylko piękne, ale także magiczne 🙂 Michalina A. Strobiń
Wow, nie miałam pojęcia, że istnieje takie miejsce. Bardzo dobry powód aby odwiedzić Katowice.
w śląskim jest więcej takich perełek, a Nikiszowiec to świetny powód, aby odwiedzić Katowice 🙂 Anna Brusewicz
Nikoszowiec bardzo fajny, też wszystkim polecam
ukochany przez wszystkich 🙂
dla mnie nr 1 naszego wyjazdu 🙂 Agnieszka Ptaszyńska
To nie Muzeum Nikiszowca tylko Oddział Muzeum Historii Katowic -Dział Etnologii Miasta,pozdrawiam, Bożena Donnerstag
To nie MUZEUM NIKISZOWCA tylko Oddział Muzeum Historii Katowic-Dział Etnologii Miasta, to tutaj odbyły się warsztaty kulania klusek:).Nie tylko mieszkanie-kluczową wystawą, nagrodzoną przez Ministra Kultury jako najlepszą wystawę etnograficzną w Polsce za 2013 rok jest wystawa „Woda i mydło najlepsze bielidło” ,która pokazuje cykl pralniczy w pralni i maglu na Nikiszowcu, pozdrawiam, Bożena Donnerstag,kierownik Oddziału
Hmm, kojarze co nieco… Mam tam rodzine, chociaz dawno nie bylam. Zawsze mi sie podobaly te budynki z cegly z kolorowymi oknami.
Nikiszowiec to dużo więcej niż tylko budynki z cegły z kolorowymi oknami!
🙂 Podoba mi się!
Perelka,ktora winni zobaczyc wszyscy Polacy,tak,tak…zdobywaja swiat,ktory nigdy nie widzial..tego miejsca ..PERLA ! pozdrawiam wszystkich dumnych mieszkancow 🙂
Prawda, byłam wczoraj na Nikiszowcu po raz trzeci, za każdym razem mnie urzeka. Ludzie jeżdżą po świecie, odkrywają dalekie zakątki i umykają im piękne miejsca, które są tuż obok nas..
Bardzo przyjemnie się to czyta, ale dwie uwagi – piekarnioków i chlewików już nie ma, mostki łączące poszczególne bloki nie są ciągami komunikacyjnymi i najważniejsza sprawa, która jest często powielanym mitem – dodam, że mitem dla mieszkańców tych obecnych i byłych krzywdzących – różnorodność wejść do klatek nie wiązała się z ułatwieniem powrotu do domu pijanemu górnikowi. Chodziło o estetykę – Zillmannowie byli estetami.
Poza tym – szalenie miło jest czytać miłe słowa o swoim osiedlu
Pamiętam swoje pierwsze wyprawy z aparatem z Piotrowic na Nikisz. Rowerem, czy to za dnia czy w nocy. O każdej porze pokazywał inną twarz i inne kolory. Mimo, iż dla lokalsa „normalny” – zawsze polecam gdy pada pytanie co zobaczyć w Katowicach. Kawałek trzeba dojechać, ale warto. Odwiedzić Byfyj też warto 🙂