Chcielibyście spróbować surströmming, czyli słynnego, szwedzkiego kiszonego śledzia, ale nie macie odwagi otworzyć puszki sami? W Malmö powstało Disgusting Food Museum, czyli Muzeum Obrzydliwych Potraw. Znajdziecie w nim nie tylko kiszonego śledzia, ale także inne obrzydliwe potrawy spożywane na kilku kontynentach. Część z nich można jedynie zobaczyć, część powąchać, a niektóre nawet spróbować. Jest też kilka, które można kupić i zabrać ze sobą do domu.

Obrzydliwe potrawy świata
Często mówi się, że jedzenie łączy, ale istnieją także potrawy, które potrafią dzielić i wzbudzać kontrowersje. Obrzydzenie czy też poczucie wstrętu wywołane przez jedzenie związane jest często z kulturą, w której się wychowaliśmy czy też doświadczeniami, które nabyliśmy. To, co w jednym kraju czy na jednym kontynencie jest czymś zupełnie normalnym i niewzbudzającym żadnych emocji, dla osoby pochodzącej z zupełnie innego kręgu kulturowego może być obrzydliwością. Czy ktoś z Was miałby ochotę napić się chińskiego wina z myszy lub mongolskiego soku z okiem owcy nazywanego mongolską krwawą Mary? Nam nie mieści się to w głowie.

W Muzeum Obrzydliwych Potraw opowiedziano historię około 80 dań i napojów z całego świata. Odwiedzając muzeum poznacie peruwiański sok z żab, zupę z żółwia, ciasto z insektów, ołtarz śmierdzących serów czy też balut, czyli jajko z rozwiniętym kaczym zarodkiem, uznawany na Filipinach za potrawę narodową. Pośród obrzydliwych potraw znalazł się także polski akcent, czyli sok z kiszonej kapusty. Bardzo nas to zdziwiło, ponieważ nie widzimy w nim nic obrzydliwego i zimą regularnie go pijamy. Nie wygląda ani nie smakuje on obrzydliwie, zapach również nie jest odpychający. Jest za to bardzo zdrowy i potrafi być naprawdę smaczny. Są jednak osoby i kultury, w których kiszonki postrzegane są jako coś obrzydliwego.

Wszystko jest w naszej głowie
Muzeum ma na celu przede wszystkim edukację. Zapytaliśmy Dyrektora Muzeum Andreasa skąd wziął się pomysł, aby pokazać akurat najbardziej obrzydliwe potrawy. Okazało się, że pomysł pojawił się u jego wspólnika po przeczytaniu artykułu o przyszłości żywności stawiającego m.in. tezę, że będziemy zmuszeni zamienić nasze jedzeniowe nawyki i przejść także do jedzenia owadów. Od pomysłu przeszli do realizacji. Ich głównym celem było stworzenie miejsca, w którym odwiedzający mogliby się uczyć, zrozumieć lepiej pochodzenie i tło kulturowe jedzenia oraz uświadomić sobie, że jedzenie, które z wyglądu może wydawać się obrzydliwe, może być w rzeczywistości całkiem dobre, tylko trzeba dać mu szansę.


Założyciele muzeum chcieliby również, aby odwiedzający przestali oceniać potrawy innych kultur jako obrzydliwe i uświadomić im, że każda kultura ma jedzenie postrzegane przez innych jako obrzydliwe. Wszystko jest w naszej głowie, bowiem jesteśmy w pewien sposób kulturowo indoktrynowani do myślenia, co jest pyszne a co obrzydliwe.

Kiszony śledź, durian i chipsy z byczego penisa
Muzeum Obrzydliwych Potraw pokazuje jak różne potrafią być smaki świata i kultura jedzenia w poszczególnych krajach czy też społecznościach. Biletem wstępu do muzeum jest torebka na nieprzewidziane sytuację dla osób o słabszej odporności na mocne zapachy i smakowe doznania. W historii muzeum, które powstało na jesieni 2018 roku, skorzystało z niej do czerwca prawie 60 osób. Dla większości punktem krytycznym była degustacja wspomnianego na wstępie kiszonego śledzia. Nam ona nie sprawiła takich problemów. Zapach faktycznie jest odpychający, ale kiszony śledź smakuje zdecydowanie lepiej niż pachnie, a raczej cuchnie.
Oprócz kiszonego spróbować można także m.in. duriana, stuletnie jajko, chipsy z byczego penisa, świerszcza, żuczka czy też hakarl, tradycyjną potrawę islandzką z fermentowanego mięsa rekina. Nie spróbowaliśmy jej na Islandii, okazja nadarzyła się paradoksalnie w Szwecji. Natomiast po spróbowaniu duriana, jego zapach wydaje się być mniej intensywny i zdecydowanie bardziej przyjazny. Nie będziemy zdradzać wszystkiego, wspomnimy jeszcze o śmierdzących serach i sardyńskim żywym serze casu marzu z żyjącymi w nim larwami, one także są dostępne do degustacji.
Foie gras i przemysłowa wieprzowina
Muzeum nie boi się poruszać również kontrowersyjnych tematów. Za obrzydliwą potrawę uznano foie gras. Nie ze względu na smak czy wygląd, ale sposób hodowli gęsi i kaczek. W muzeum można zobaczyć krótki filmik dokumentujący w jakich warunkach żyją i jak tuczone są gęsi hodowane na ten kontrowersyjny francuski przysmak. Wśród obrzydliwych potraw znalazła się także przemysłowa wieprzowina, obstrzykiwana antybiotykami, sterydami i innymi substancjami chemicznymi. Obrzydliwe potrawy są bowiem także wytworem naszej dzisiejszej cywilizacji. Mogę wyglądać i smakować naprawdę dobrze, ale w ich składzie może kryć się niezła lista wzmacniaczy smaków, konserwantów, barwników i wszelkich innych substancji chemicznych. Warto się nad tym zastanowić i czytać etykiety potraw, które jemy.

Muzeum Obrzydliwych Potraw i nasze wrażenia
Wizyta w muzeum była ciekawym doświadczeniem. Niektóre potrawy były dla nas obrzydliwe, niektóre całkiem normalne, ale było też kilka naprawdę kontrowersyjnych. O ile nie mamy problemu z kiszonym śledziem, durianem, casu marzu czy też śmierdzącymi serami, najbardziej kontrowersyjną potrawą w muzeum było dla nas wino z myszy, które zalewane są żywcem i które zjada się po wypiciu wina. Może i są kultury, w których napój ten spożywano i spożywa się nadal, ale produkcja tego wina wiąże się przecież z cierpieniem i męczarnią zwierząt. Chcielibyśmy, żeby takie potrawy znajdowały się nie na stołach, a jedynie w książkach i muzeach.
Czy takie potrawy powinny znaleźć się w muzeum? Czy może lepiej byłoby o nich nie mówić? Jak pokazuje przykład kampanii walczącej z zupą z płetw rekina, w którą zaangażował się m.in. były chiński koszykarz z NBA Yao Ming, warto edukować i mówić o bestialskim traktowaniu zwierząt. Szacuje się, że w wyniku kampanii popyt na wspomnianą zupę spadł o 70%, a rząd chiński wprowadził zakaz jej podawania podczas państwowych przyjęć i spotkań. Mamy nadzieję, że taki sam los spotka także m.in. chińskie wino z myszy.

Informacje praktyczne:
- GODZINY OTWARCIA: Muzeum otwarte jest od środy do niedzieli w godzinach 12.00 – 18.00. Na zwiedzanie trzeba zaplanować co najmniej godzinę, sugerowana godzina ostatniego wejścia to 17.00.
- BILETY: Wejście do muzeum kosztuje 185 koron dla osoby dorosłej oraz 150 koron dla studentów i seniorów. Dzieci poniżej 16 roku mogę wejść jedynie pod opieką rodziców, ich wejście jest darmowe.
- DOJAZD: Muzeum zlokalizowane jest przy centrum handlowym, wejście znajduje się od strony Radisson Blu. Dokładny adres to Caroli, Östergatan 12.
- NOCLEG: Naszą bazą wypadową do zwiedzania Skanii był uroczy domek Villa Sigrid w Vejbystrand na północy regionu, znajdujący się kilka minut rowerem od pięknej plaży. Domek należy do właścicieli również bardzo fajnego B&B Vejbystrands Vandrarhem, który możesz zarezerwować pod tym linkiem: B&B Vejbystrands Vandrarhem. Nocleg w pokoju 2-osobowym kosztuje około 300 zł ze śniadaniem. Noclegi w Malmö wyszukasz tutaj: Noclegi w Malmö.
Wszystkie posty ze Skanii:
Skania
Wszystkie posty ze Szwecji:
Szwecja
Skanię odwiedziliśmy na zaproszenie Visit Skane.
Lubisz nasze wpisy? Będzie nam bardzo miło, jeżeli podzielisz się nimi ze znajomymi i zostaniesz naszym stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie!
Nie mialam pojecia o tym muzeum. To zdecydowanie cos dla mnie, a szczegolnie mojego meza, ktoremu zadne nowe doswiadczenia nie sa straszne. Dzieki za wskazowke!
Muzeum to dosyć nowe miejsce na mapie Malmö – powstało niespełna rok temu. Nie ma o nim jeszcze informacji w przewodnikach, a warto je odwiedzić, zwłaszcza jeżeli interesują Was kuchnie świata, pozdrawiamy!
Ciekawe miejsce. Reakcje zwiedzających mogą być naprawdę różnie. Sama nie wiem, jak bym się tam poczuła. I podstawowe pytanie: lepiej iść tam na głodnego, czy już po obiedzie? 😀
Zdecydowanie lepiej iść do muzeum przed obiadem, po obiedzie niepożądane reakcje mogą mieć zdwojoną siłę 😉 Pozdrawiamy!
Na głodnego 🤣
Zdecydowanie 🙂