Nasze odczucia względem Bałtyku są skomplikowane. To chyba najwłaściwsze słowo. Z jednej strony uwielbiamy nasze bałtyckie piaszczyste, szerokie plaże i fenomenalne zachody słońca. Na tych plażach w dzieciństwie budowaliśmy zamki z piasku i szczękaliśmy zębami z zimna po prawie każdej morskiej kąpieli. Wspomnienia mamy piękne i bezcenne. Z drugiej strony stronimy od tłumów i typowo turystycznej komercji, które z roku na rok zalewają one coraz bardziej nasze rodzime wybrzeże. Jak dziś pamiętamy nasze twarde lądowanie w Gdańsku po powrocie z błogiej Islandii. Był szczyt sezonu, dziki tłum i liczne puste butelki po alkoholu zakopane w piasku o poranku.
Na szczęście cały czas na naszym polskim wybrzeżu są białe plamy na tym coraz bardziej turystycznym i zabudowanym szlaku. Obok Łeby, Mielna i Władka są miejsca, w których jest pusto, przyjemnie i spokojnie, a parawany nie tarasują dojścia do morza. Nie ma tam wątpliwej jakości smażalni, zapiekanek gigantów, lodów z automatu czy też gofrów z owocami w żelu. Jest za to cisza, spokój i wiatr szalejący beztrosko po pustej plaży. Takim miejscem cały czas jest Słowiński Park Narodowy i leżący w jego sercu Smołdziński Las. To prawdziwy Bałtyk dla koneserów.
Spis treści
Słowiński Park Narodowy – pomiędzy morzem a jeziorami
Przez krótką chwilę zastanawialiśmy się czy jechać nad morze czy nad jezioro. Ale przecież w Słowińskim Parku Narodowym nie musimy wybierać, możemy być jednocześnie nad morzem i jeziorem. Decyzja była szybka i prosta. Trochę obawialiśmy się długiego czerwcowego weekendu. Jak się potem okazało kompletnie niesłusznie. Przez większą część kilkudniowego pobytu na plaży nie spotkaliśmy prawie nikogo. A potem pojechaliśmy do Łeby na Wydmę Łącką i zderzyliśmy się z tłumem.
Słowiński Park Narodowy to jeden z 23 parków narodowych w Polsce. Pod względem powierzchni zajmuje czwarte miejsce. Ale jego chlubą nie jest przecież wielkość, ale niezwykła, dzika przyroda. Ruchome wydmy, pustynne krajobrazy, przybrzeżne jeziora, wielkie torfowiska i porastające je dorodne paprocie. Pomiędzy nimi rozsianych jest kilka wsi i małych niezbyt turystycznych miejscowości. Do plaży trzeba dojść z parkingu lub dojechać rowerem. Ale to dla nas żaden problem, wręcz czysta przyjemność, bowiem droga prowadzi pięknym, słowińskim lasem, bujnie porośniętym soczyście zielonym mchem. Nie ma też nadmorskiej promenady i straganów z dobrem wszelkiej maści. Jest za to piękna natura i pełna kultura.
W tym tekście piszemy o najpiękniejszych miejscach w parku, które według nas warto odwiedzić. Brakuje na niej Góry Rowokół, bo do niej nie udało nam się tym razem dotrzeć. Pamiętaj, że Słowiński Park Narodowy to przede wszystkim spokój i unikatowa przyroda. Tutaj nie warto się śpieszyć. Tutaj warto się przede wszystkim zatrzymać, wziąć głęboki oddech i odpocząć. Zobaczyć mniej, a lepiej.
Wydma Łącka – jedyne zatłoczone miejsce w parku
Zacznijmy od miejsca, które jest na granicy – na granicy parku i odmiennych oczekiwań względem naszego Bałtyku. Na Wydmę Łącką docierają zarówno osoby spragnione spokoju i pięknych widoków, jak i smażenia się na plaży i mocniejszych wrażeń. Wydma Łącka to największa ruchoma wydma udostępniona zwiedzającym w Słowińskim Parku Narodowym. Miejsce niezwykłe i przepiękne, unikalne w skali całej Polski. Widoki w niektórych momentach do złudzenia przypominają te na pustyni. Ale bliskość Łeby sprawia, że wydma staje się miejscem łatwo dostępnym i bardzo pożądanym. Każdy chce zobaczyć najsłynniejszą wydmę w Polsce i jej pustynne krajobrazy, przez to magiczna aura tutaj trochę pryska. Mimo to uważamy, że Wydmę Łącką każdy powinien zobaczyć, wybierając czas, w którym można uniknąć tłumów.
Już rano przed kasą do parku ustawiają się kilkunastominutowe kolejki. Najlepiej być tu jak najwcześniej lub jak najpóźniej, a bilet do parku kupić przez internet, omijając kolejki. Do Wydmy prowadzi kilkukilometrowa trasa (ok. 7 km). Można ją pokonać pieszo lub na rowerze. Nie daj się nabrać na melexy, zawiezie on Ciebie jedynie do wejścia do parku, a resztę trasy będziesz musiał pokonać na piechotę. Wydma Łącka co roku wygląda trochę inaczej. Rocznie przemiesza się od 3 aż do 10 metrów. Najbardziej zjawiskowe miejsca są w zasięgu wzroku, ale nie można do nich podejść. Poza Martwym Lasem, który stał się miejscem pikników i odpoczynku.
Z Wydmy Łąckiej warto udać się na szeroką plażę. Jest naprawdę piękna, idealna na spacer lub błogie lenistwo przy porośniętej trawą wydmie. Jeżeli wybierasz się na wydmę pieszo, rozważ powrót wzdłuż morza. Jeżeli, jak my, jedziesz rowerem, wygodniej będzie wrócić ścieżką niż jechać kilka dobrych kilometrów piaskiem. Po drodze zwiedzić możesz wyrzutnię rakiet w Rąbce.
Wydma Czołpińska – tam, gdzie nie docierają tłumy
Wydma Czołpińska, to ta druga wydma, często pomijana i zapominana. Kompletnie niesłusznie. Jest inna niż Wydma Łącka, bardziej porośnięta trawami, bez spektakularnych, pustynnych krajobrazów, ale również fascynująca. A może i bardziej, bo dopiero na niej można poczuć magię ruchomych wydm Słowińskiego Parku Narodowego. Zamiast ścigać się z tłumem, można zamknąć oczy, odetchnąć pełną piersią oraz usłyszeć szum grającego niedaleko morza czy też obserwujące nas z góry różnorakie mewy.
Wydma Czołpińska faluje w kierunku morza. Idąc nią, masz wrażenie, że się nie kończy. Raz opada, po czym czym szybko się wspina. Spacerując po niej możesz odnaleźć prawdziwą ciszę i święty spokój. Coś, czego raczej nie znajdziesz na Wydmie Łąckiej. Oprócz nas w środku dnia na Wydmie Czołpińskiej dostrzegliśmy zaledwie kilka osób, w tym jedną parę spacerującą z kotem pod pachą. Zwieńczeniem tego spaceru była jedna z najpiękniejszych plaż nad Bałtykiem, czyli plaża Czołpino. Kompletnie pusta, z jednym parawanem rozbitym gdzieś w oddali.
Czołpino, pusta plaża i latarnia morska
Czołpino to miejscowość, której w sumie już dzisiaj nie ma. Choć nikt w niej nie mieszka, to jej nazwę usłyszysz w Słowińskim Parku Narodowym wiele razy. W Czołpinie znajduje się opisana wyżej Wydma Czołpińska, osada latarników, czyli dawny budynek latarników pełniący dziś funkcję muzeum, najsłynniejsza latarnia morska w tej okolicy oraz wspomniana piękna plaża.
Najwięcej ludzi, czyli około kilkunastu osób, spotkaliśmy przy latarni morskiej Czołpino. 25-metrowa latarnia sama w sobie nie jest wybitnie interesująca, natomiast droga od plaży do latarni jest naprawdę piękna, jakby z jakiegoś baśniowego świata. Prowadzi fantazyjnie ukształtowanym, pachnącym, porośniętym mchem i soczyście zielonym lasem. Latarnię Czołpino warto odwiedzić przede wszystkim dla widoków. Stojąc na tarasie widokowym zobaczysz słowińskie ruchome wydmy z oddali, zatopione pomiędzy bujną, słowińską zielenią. Z tej perspektywy widać ich wielkość i skalę. Naprawdę jest na co patrzeć.
Do plaży Czołpino można dojść na kilka sposobów – od strony latarni, wydmy lub też Czerwonej Szopy, jedynego baru na słowińskim wybrzeżu. Latarnia, plaża i wydma połączone są pieszą trasą o długości 8 kilometrów, po drodze znajduje się także Osada Latarników. W teorii jej przejście zajmuje trochę ponad dwie godziny, ale przystanków robiliśmy po drodze tyle, że zeszło nam o wiele dłużej. Trasa zaczyna się i kończy przy płatnym parkingu, aby do niego dojechać wystarczy kierować się znakami na latarnię. Drugi parking znajduje się bliżej Czerwonej Szopy i samej plaży Czołpino.
Zatopiony las koło Czołpina
Kierując się od Czerwonej Szopy lub wejścia na plażę w Smołdzinie w kierunku Rowów dotrzesz do kolejnego niezwykłego miejsca. Zatopiony las na plaży koło Czołpina i jego potężne pnie to pozostałości po bukowo-dębowym lasie, który najprawdopodobniej pochodzi sprzed 3000 lat. Kiedyś linia brzegowa znajdowała się daleko od tego miejsca. Las został najprawdopodobniej strawiony przez pożar lub wycięty, a następnie wchłonięty przez morze.
Zakonserwowane przez morską sól pnie przetrwały setki lat. Nikt nie wiedział o ich istnieniu, dopóki nie odsłonił ich jeden ze sztormów szalejących nad Bałtykiem zaledwie kilka lat temu. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, to zatopiony las po prostu pojawił się pewnego dnia na słowińskiej plaży.
Pnie są cały czas obmywane przez wzburzone fale. Nie wiadomo jak długo przetrwają na plaży, być może za kilka lat znowu zabierze je morze. We mgle, która podczas naszego spaceru rozlała się nad Bałtykiem, pnie wyglądały bardzo klimatycznie, a momentami nawet trochę dramatycznie.
Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach
Pomiędzy malowniczymi łąkami, lasami i bagnami Słowińskiego Parku Narodowego znajduje się zaledwie kilka niewielkich wsi i kameralnych miejscowości turystycznych. Najbardziej autentyczną z nich są Kluki, które wyróżniają się spójną, tradycyjną zabudową. Drewniane chaty w kratę przyciągają wzrok już na wjeździe do Kluk. Dalej jest jeszcze bardziej klimatycznie. Część z chat jest zamieszkana, ale większość z nich to eksponaty Muzeum Wsi Słowińskiej.
Warto do niego zajrzeć, aby przenieść się w czasie, poznać trochę słowińskiej historii czy po prostu zobaczyć jak pięknie wyglądały kiedyś słowińskie wsie. Ale nie będziemy się powtarzać, bowiem o muzeum i Słowińcach pisaliśmy już dużo więcej w tekście: Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach – klimatyczny skansen w kratę.
Jezioro Łebsko i Jezioro Gardno
Kluki znajdują się zaledwie 1,5 kilometra od jeziora Łebsko, trzeciego pod względem wielkości w Polsce i położonego we wschodniej części parku. Na końcu drogi prowadzącej do jeziora znajduje się wieża widokowa, z której ponoć w dobrą pogodę widać ruchome wydmy Słowińskiego Parku Narodowego. Niestety podczas naszego czerwcowego pobytu była zamknięta z powodu złego stanu technicznego. Ale nawet jeżeli byłaby otwarta, to przez gęstą mgłę, która tego dnia rozlała się nad wybrzeżem, i tak nie zobaczylibyśmy zbyt wiele. Warto i tak przejść się nad jezioro, do którego ostatni odcinek drogi prowadzi malowniczy, drewniany pomost widokowy. W okolicy znajduje się także ścieżka edukacyjna Klucki Las, która prowadzi przez reliktowy las bukowo-dębowy. Niestety nie daliśmy rady jej przejść, więc nie powiemy o niej nic więcej.
Jezioro Łebsko to jedno z kilku jezior znajdujących się na terenie parku. Na zachód w kierunku Rowów znajduje się drugie pod względem wielkości jezioro w parku, czyli Jezioro Gardno. W jego pobliżu znajdują się dwa mniejsze jeziora – Dołgie Wielkie i Dołgie Małe. W okolicy jeziora Dołgie Wielkie znajduje się parking, z którego najwygodniej jest dostać się w okolicy Zatopionego Lasu.
Smołdziński Las – najlepsze miejsce na nocleg
Smołdziński Las ma niezbyt wiele wspólnego z typowym kurortem nadmorskim nad Bałtykiem. Łączy je posiadanie miejsc noclegowych i bliskość morza. I to byłoby chyba na tyle. Smołdziński Las to dawna słowińska wieś, w której znajdują się kameralne pensjonaty i kilka domów na wynajem. Jest jeden sklep i trzy knajpy na krzyż. Nie ma żadnej dyskoteki ani pijalni piwa czy wódki. Nie ma też mrożonych ryb i zdzierstwa na turystach. Jest za to klimat i prosta droga do wszystkich wymienionych wyżej czołpińskich atrakcji.
Smołdziński Las to naszym zdaniem najlepsze miejsce na nocleg. Jest miło, spokojnie i blisko do większości atrakcji. Dalej jest jedynie do Wydmy Łąckiej, co ma swoje zalety – nie docierają tu tłumy z Łeby. Ze znajomymi zdecydowaliśmy się na Nadmorską Strzechę, która oferuje trzy pokoje z kuchnią, przyjemnym tarasem i małym ogrodem z kamiennym grillem. Nadmorską Strzechę zobaczysz i zarezerwujesz tutaj oraz na Bookingu. Więcej noclegów w Smołdzińskim Lesie znajdziesz pod tym linkiem.
Słowiński Park Narodowy od kuchni
Na koniec kilka słów o lokalnej gastronomii. Słowiński Park Narodowy wyróżnia się także w tym aspekcie. Jako pierwszą odwiedziliśmy klimatyczną Restaurację Stodoła znajdującą się we wsi Łokciowe w połowie drogi pomiędzy Smołdzińskim Lasem a Klukami. We wnętrzu dawnej stodoły jedliśmy świetnego pieczonego halibuta z ziemniakami i warzywami (45 zł) oraz wyśmienitą szarlotkę upieczoną przez gospodynię (5 zł). Znajomi jedli schabowego, był również bardzo dobry. Następnego dnia wybraliśmy do rodzinnego Bistro „Przed Wydmą” w Smołdzińskim Lesie ze znakomitą kuchnią kresową. Jedliśmy pyszną soljankę, barszcz ukraiński i zupę z młodej kapusty (kilkanaście złotych porcja). Porcje były zacne i pożywne. Jeszcze lepsze były domowe pielmieni i pierogi ruskie (około 20 zł porcja). Nie udało nam się trafić na gryczaniaki – albo kończyły się zanim przyszliśmy, albo ich jeszcze nie było.
Tuż obok bistro znajduje się mocno oblegana Trattoria Riccardo z dobrą kuchnią włoską. Jedliśmy pyszną zupę z cukinii i borowików, lasagne, spaghetti portofino i tiramisu. Po przeciwnej stronie znajduje się niepozorny napis domowy wypieki. Lokalne gospodynie wystawiają tam swoje wypieki, polecamy znakomite pączki, jedliśmy je jeszcze cieplutkie. W sąsiednim Smołdzinie znajduje się natomiast bardzo przyzwoity Bar Po drodze. Jedliśmy tam bardzo dobrego smażonego turbota z ziemniakami, znajomi chwalili też flądrę. Placka po węgiersku natomiast nie polecamy, był zbyt mączysty, mało chrupiący, sos nas też nie przekonał. Koniecznie spróbuj tam prawdziwego kwasu chlebowego robionego na miejscu.
Za obiad dla dwóch osób tylko raz zapłaciliśmy niewiele więcej niż 100 zł. Było to w Trattorii Ricardo, ale tam oprócz dań głównych i napojów, zamówiliśmy także zupę, deser i kieliszek czerwonego wina. Słowiński Park Narodowy jest nie tylko piękny i niezatłoczony, ale także przyjazny dla odwiedzających oraz ich kieszeni. To wszystko sprawia, że masz ochotę do niego powrócić.
Nasze podróże po Polsce:
Polska
Spodobał się Tobie ten tekst? Będzie nam miło, jeżeli podzielisz się nim ze znajomymi i będziesz z nami na blogu, Facebooku i Instagramie!
Piękny wpis. Smołdzinski Las znam od lat i w tym roku podczas tzw. długiego czerwcowego weekendu (moze gdzies się spotkaliśmy na szlaku) przez dwa dni wędrowaliśmy we mgle przez zatopiony las. Takiej magii często się nie doświadcza. Cudowne miejsca, plaże wręcz dziewicze, pachnące i kwitnące brusznicą lasy, wydmy, jeziora i cisza. Jednego dnia skusiliśmy się pojechac do Łeby na Wydmę Łącka: i szybko zawróciliśmy, takiej ilości ludzi, pseudoatrakcji meleksowych i kolejki do wjazdu na parking nie byliśmy w stanie znieść. Innym razem może, po sezonie, może zimą? SPN to najpiękniejsze miejsce nad Bałtykiem, na szczęście nie ma tam wszelkiej maści sklepików, lodziarni, gofrów itp, bo szybko straciłoby swą magię.
Faktycznie mogliśmy się minąć gdzieś na szlaku! Przez dwa dni spacerowaliśmy we mgle także w okolicy zatopionego lasu, mgła momentami była tak gęsta, że ciężko było kogoś dostrzec z daleka! Było naprawdę magicznie! Również jesteśmy pod urokiem piękna Słowińskiego Parku Narodowego oraz spokoju Smołdzińskiego Lasu, czas biegnie tam dużo wolniej! Na Wydmę Łącką wybraliśmy się z rana, ale już i tak było sporo osób, na szczęście zdążyliśmy przed tłumami, spotkaliśmy je w drodze powrotnej. Pozdrawiamy serdecznie!
Wydmy wyglądają niczym z jakiejś marokańskiej podróży. A ten piękny zachód słońca!
Wydmy są przepiękne, są miejsca, w których krajobrazy są naprawdę pustynne. A zachody słońca to cudo, jeden piękniejszy od drugiego! Pozdrawiamy serdecznie 🙂