Południowe Włochy to dla nas idealny kierunek na jesienne i wiosenne podróże. Apulia w październiku chodziła nam po głowie już od dawna. Wcześniej byliśmy w tym regionie w maju i kwietniu. Tym razem wybraliśmy październik oraz skupiliśmy się przede wszystkim na najbardziej wysuniętej na południe części Apulii, czyli Półwyspie Salento, tam jeszcze nie byliśmy. Poza tym odwiedziliśmy Polignano a Mare, Ostuni i Bari. Jakie są nasze wrażenia? Jakie plusy i minusy ma Apulia w październiku? Jak to wygląda finansowo? Na te pytania odpowiemy w tym tekście.
Spis treści
Apulia w październiku – plusy
Znakomita pogoda
Do Apulii polecieliśmy w drugiej połowie października, kiedy piękna złota polska jesień zmieniła się w mało przyjemną deszczową słotę. Apulia przywitała nas natomiast słońcem i znakomitą pogodą. Przez cały tydzień temperatura utrzymywała się w okolicy 25 stopni. Prawie cały czas było też słonecznie. Jedynie ostatniego dnia spadł deszcz, ale po dwóch godzinach znowu wypogodziło się i znowu wyszło piękne słońce. Dla nas taka temperatura jest idealna zarówno do zwiedzania, jak i plażowania. Tego lata w Apulii było nawet 45 stopni, dla nas zdecydowanie zbyt gorąco.
Przez trzy dni naszego październikowego pobytu wiał silny wiatr scirocco. Momentami urywał głowę, ale także przyjemnie chłodził w najbardziej słonecznych godzinach. Ten wiatr występuje także latem. Wieje od lądu, najczęściej z południa, przynosząc latem gorące powietrze znad Afryki. Robi się wtedy jeszcze upalniej. Właściciel noclegu, w którym zatrzymaliśmy się w Otranto, mówił, że latem gdy przy ponad 40 stopniach wieje scirocco, odczuwalna temperatura wynosi nawet 50 stopni. Zdecydowanie nie są to temperatury dla nas. Wolimy wiosenne i jesienne dwadzieścia kilka stopni.
Spokój i brak tłumów
Kolejnym dużym plusem jest spokój i brak tłumów. Szczyt sezonu przypada w Apulii w sierpniu. Wtedy w większości miejsc jest tłum i maksymalne obłożenie. Patrząc na wielkość parkingów przy plażach możemy sobie wyobrazić jak wielkie to są tłumy. Przy wielu wejściach na plażę znajdują się parkingi na kilkadziesiąt czy nawet więcej samochodów. W październiku zatrzymywało się na nich kilka lub kilkanaście samochodów, a na plażach było pusto i przyjemnie.
Musimy przyznać, że w takich miejscach jak Polignano a Mare, Otranto czy Ostuni spodziewaliśmy się, że będzie jednak trochę mniej osób. Zwłaszcza w Polignano było ich całkiem sporo, choć oczywiście nie można porównać tego ze szczytem sezonu. O ile rano i wieczorem było bardzo spokojnie, to koło 11 miasteczko zaczęło się zapełniać, ponieważ pociągami przyjechali jednodniowi turyści z innych lokalizacji. Większość z nich udała się na słynną plażę Lama Monachilę oraz do centro storico na punkty widokowe.
Przyjazne ceny lotów i noclegów
Miłą konsekwencją podróży poza sezonem są oczywiście także przyjazne ceny lotów oraz noclegów. Za loty Warszawa – Bari i z powrotem zapłaciliśmy 1000 złotych za dwie osoby z jednym dużym bagażem rejestrowanym. Bilety kupowaliśmy dwa miesiące przed wylotem, bilet bez bagażu rejestrowanego kosztował nas 250 zł za osobę w obie strony. Podczas tej podróży spaliśmy w pięciu różnych miejscach, każde z nich było w bardzo dobrej lokalizacji. Ceny noclegów były oczywiście niższe niż w wysokim sezonie.
Najlepszym przykładem jest nasz nocleg w Polignano a Mare. Zatrzymaliśmy się w bardzo przyjemnym apartamencie I Cinque Angeli. Za nocleg zapłaciliśmy 350 zł. Ceny w maju, czerwcu, lipcu i wrześniu w tym samym apartamencie wynoszą około 600 zł, a w sierpniu ponad 800 zł. Różnica jest kolosalna. Za noclegi płaciliśmy maksymalnie 80 euro za noc za pokój 2-osobowy z prywatną łazienką. Co do pozostałych kosztów, to wynajem samochodu średniej klasy kosztował nas niespełna 900 zł z pełnym ubezpieczeniem. Na benzynę wydaliśmy natomiast 85 euro i w sumie przejechaliśmy 670 kilometrów.
Apulia w październiku – minusy
Żeby nie było tak pięknie, to podróż poza sezonem w październiku ma też swoje minusy. Największym z nich jest fakt, że część restauracji jest już zamknięta. Odczuliśmy to zwłaszcza na Półwyspie Salento. O ile w Polignano a Mare, Ostuni, Lecce, Gallipoli i Bari życie toczyło się normalnie, to na Salento w wielu miejscach zaczynało ono zapadać w zimową senność.
Typowo nadmorskie turystyczne miejscowości Salento takie jak Torre dell’Orso i Roca koło Otranto czy Torre del Pizzo koło Gallipoli sprawiały wręcz wrażenie wymarłych. W Torre dell’Orso, Roca i San Foca w porze obiadowej nie było ani jednej otwartej restauracji, nie mieliśmy więc gdzie pójść na obiad. Tam sezon skończył się na początku października. Nawet Grotta della Poesia po 15 października otwarta jest zazwyczaj tylko po wcześniejszej rezerwacji. Nam udało się jeszcze wejść bez rezerwacji.
Na szczęście nie było problemu z obiadem czy kolacją w Otranto, choć widać było, że część miejsc jest już zamknięta. Tam sezon kończy się po długim weekendzie listopadowym i potem zaczyna koło Wielkanocy. Nawet zamek w Otranto jest zimą zamknięty. Nasz nocleg w Otranto także zamyka się od listopada do Wielkanocy, podobnie jak wiele innych miejsc i restauracji w Otranto czy też nocleg w Torre del Pizzo. W Santa Maria di Leuca lido i część restauracji znajdująca się na nabrzeżu zostały już rozebrane, ponieważ sezon skończył się z końcem września i wróci na dobre w maju. Ale cały czas część miejsc była otwarta dla chętnych. Podobnie było w Pescoluse.
Podróżując wcześniej po Apulii w maju i kwietniu nigdy nie spotkaliśmy się z taką sytuacją. Taka chyba jest specyfika wybrzeża Salento i stricte sezonowych małych miejscowości. Dla Włochów wybrzeże Salento to typowo letni kierunek, który w październiku powoli zaczyna się zamykać i zaczyna się budzić na wiosnę w okolicy Wielkanocy. Oczywiście nie dotyczy to Lecce, a także innych miast niezależnych od letniej turystki.
Małym minusem jest też zachód słońca o wczesnej godzinie, ale tego akurat się spodziewaliśmy. W drugiej połowie października ciemno robiło się około godziny 18-stej. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Po zmroku centro storico we włoskich miastach rozświetla się dziesiątkami świateł i w wielu miejscach robi się wręcz magicznie!
Apulia w październiku – podsumowanie
Według nas Apulia w październiku to świetny kierunek, zwłaszcza jeżeli celem jest Polignano a Mare, Monopoli, Alberobello czy też białe miasteczka jak Ostuni i Locorotondo. My chętnie wrócimy do Apulii właśnie w październiku lub późną wiosną. Także na Półwysep Salento, ale pewnie w trochę wcześniejszym terminie niż ostatnio, czyli w drugiej połowie września lub na samym początku października. Jadąc na Salento w październiku lepiej zatrzymywać się bliżej większych miejscowości jak Otranto czy Gallipoli niż w typowych nadmorskich kurortach lub nastawiać się na posiłki na własną rękę czy też dojazdy samochodem do restauracji. Jeżeli byliście w Apulii poza sezonem, to dajcie znać w komentarzach jakie były Wasze wrażenia!
Wszystkie posty z Apulii:
Apulia
Nasze włoskie podróże:
Włochy
Lubisz nasze wpisy? Udostępnij je znajomym i śledź nas na Facebooku i Instagramie!