Piękne wodospady, laguny lodowe, gejzery, pola geotermalne, wulkany, kaniony, spacery po lodowcach… Lista atrakcji turystycznych Islandii jest bardzo długa, ale nie warto gnać za wszystkimi. Warto za to rozejrzeć się wokół i spojrzeć przed siebie, bo widoki na Islandii są tak potężne jak siła Dettifossu oraz tak gorące jak gejzery i parujące, błotne kałuże. Do tego jest ich nieskończenie wiele i każdy z nich jest niepowtarzalny. Różnią się kolorem, szczegółem, emocjami, które wyrażają, zmieniają się tak dynamicznie, że nie zobaczysz dwóch takich samych. Dziś zabieramy Was w drogę. Zobaczcie dlaczego pojechaliśmy dookoła Islandii i dlaczego przejechane kilometry dodawały nam sił i energii oraz nigdy nie nużyły. Cały czas żałujemy, że mieliśmy czasu zrobić ich więcej.
Droga zmieniała się jak w kalejdoskopie. Wydawała się nieskończenie prosta, ale po kilkunastu kilometrach zmieniała się w krętą serpentynę. Albo ostro pięła się pod górę. Zielona trawa zmieniała się nagle w zmarznięty śnieg, asfalt ustępował kamieniom i żwirowi.
Czasami lał deszcz, czasami świeciło słońce. Po błękitnym niebie sunęły łagodne obłoki lub kłębiły się czarne chmury. Mgła zagradzała nam drogę i nie chciała pokazać, co dzieje się dalej. Wiatr złowieszczo świstał i odbijał się od naszego mini-kampera lub spokojnie odpoczywał. Nie zwracaliśmy na to uwagi, jechaliśmy dalej i chłonęliśmy widoki oraz bajeczną przyrodę.
Co jakiś czas przyroda zwracała na nas uwagę. Owce skubiące trawę na poboczach zamierały i bacznie nas obserwowały. Otwarcie drzwi od samochodu wystarczyło, aby je spłoszyć. Ale nie wszystkie były płochliwe. Niektóre zupełnie nie zwracały nas nas uwagi i spokojnie leżały na drodze mniej lub bardziej skutecznie blokując nam drogę.
Kiedy na islandzkim pustkowiu widzisz porzucone niedbale samochody z niedomkniętymi drzwiami, musi dziać się coś wyjątkowego. Stada reniferów spacerujących na wyciągnięcie ręki lub fok wylegujących się na słońcu potrafią wygrać z rozsądkiem. Ale przyznajemy, że na widok stada kilkunastu dostojnych reniferów nam też mocniej zabiło serce. Bez cienia strachu spoglądały w naszą stronę z wysoko podniesionymi głowami, po czym niemrawo odwracały się w stronę swoich towarzyszy spokojnie kontynuując skubanie trawy lub wylegiwanie się w oczekiwaniu na promienie słońca wyłaniające się co jakiś czas zza chmury.
Jechaliśmy dalej. Zmieniały się tylko krajobrazy. Zielone pola, ciemnoszare pola lawowe, fioletowe łubinowe morze. Na horyzoncie białe jęzory lodowców, samotne góry o fantazyjnych kształtach, wulkany i wodospady. Dziesiątki małych i dużych wodospadów tryskających ze skały. Część z nich była cienką, ledwie widoczną, wodną nitką niknącą u podnóża góry. Inne zmieniały się w wartkie strumienie i płynęły dalej.
Jechaliśmy o każdej porze dnia i wielu porach nocy. Chociaż przecież nocy wtedy nie było. Traciliśmy orientację, która jest godzina i niespecjalnie nam to przeszkadzało. Czas stał się mało istotny. Bo czy ważne jest czy to zachodzące słońce zobaczyliśmy na fiordem Eyjafjörður o 18 czy też godzinę, a może dwie później?
O trasie naszej podróży dookoła Islandii przeczytasz w poście Mini-kamperem dookoła Islandii – ceny i trasa podróży.
Wszystkie posty z podróży po Islandii:
Islandia
Lubisz nasze wpisy? Udostępnij je znajomym i śledź nas na Facebooku i Instagramie!
foty przepiękne!
dziękujemy 🙂
przyznaję, że po nawale tekstów o Islandii odechciało mi się tam jechać, ale jak widzę zdjęcia tych dróg, to jestem gotowa zmienić zdanie 🙂
dla tych dróg warto jechać, spodobałoby się Wam 🙂
Piękne
dzięki!
Bajka 🙂 muszą wprowadzać do serca niesamowity spokój
To prawda, jedziesz i się niczym nie przejmujesz, tylko podziwiasz naturę i te bajeczne widoki 🙂
Islandia i szczęśliwe zdjęcia to jedno. Drugie to to, że Islandia to szczęśliwe miejsce i piękne 🙂
mieliśmy dokładnie takie same odczucia, pozdrawiamy!
piękne!
dzięki!
Piękne tereny, z przyjemnością oglądałem.
Islandia jest tak piękna, że można ją oglądać i oglądać i się nie znudzi, pozdrawiamy!
Słusznie. Nie warto latać za wszystkim co mówi przewodnik, trzeba się cieszyć samą drogą 🙂
Zazdroszczę Wam tych reniferów! Sama próbowałam jakieś stadko wyczaić, ale się nie udało;/
Renifery spotkaliśmy tylko raz, chociaż mocno się za nimi rozglądaliśmy, trzeba mieć odrobinę szczęścia, żeby je zobaczyć, pozdrawiamy!