Łomnica, królowa Tatr. Przez lata dumnie nosiła tytuł najwyższego szczytu w Tatrach. Zdetronizowały ją dopiero dokładne pomiary wykonane w 1 860 roku, które wyniosły na tron Gerlach. Zadecydowało 20 metrów. Ale to nie przeszkadza zupełnie jej urodzie, kto by się przejmował liczbami i tytułami. Nadal jest piękna, choć potrafi grymasić jak prawdziwa kobieta z krwi i kości. Zwłaszcza zimą. Najczęściej problemem jest silny wiatr, który uziemia kolejkę wjeżdżającą na sam szczyt. Ta zima płata jednak figle, tym razem temperatura była zbyt niska. Cierpliwie czekaliśmy trzy dni aż wzrośnie powyżej – 20. W końcu się doczekaliśmy, a przy kolejce na Łomnicki Szczyt zaświeciło się zielone światełko.
Kolejka na Łomnicę
Wypięliśmy na chwilę deskę i narty. Wiadomo widoki smakują najlepiej jak poprzedza je wysiłek wędrówki, tym razem będzie jednak inaczej. Wjechaliśmy na górę 15-osobową kolejką linową, którą wjeżdża na szczyt od ponad 75 lat. Łomnica cały czas trzyma w dłoni jeszcze jeden tytuł najpiękniejszego tarasu widokowego w Wysokich Tatrach. Przy dobrej pogodzie widać z niego aż 300 szczytów i turni. O widoczność nie powinniśmy się martwić, jest -17 stopni i praktycznie ani jednej chmurki na niebie. Dokładnie jak rok temu, kiedy w Bieszczadach ze Smereka ujrzeliśmy całe Tatry. Chociaż wtedy było jeszcze zimniej.
Kolejka odjeżdża co do minuty, bilety kupuje się na konkretną godzinę. Spóźnisz się, Twoja strata, bilet przepada, musisz kupić kolejny i odstać swoje. Na szczyt wjeżdża 15 osób co 20 minut. Na górze masz 50 minut, nie ma możliwości manewru, nie pojedziesz ani wcześniejszą ani późniejszą jazdą. Chętnych nie brakuje, choć bilet do najtańszych nie należy, kosztuje 27 euro ze osobę ze Skalnate Pleso. Jeżeli nie masz skipassa, musisz dodatkowo zapłacić 18 euro za wjazd z Tatrzańskiej Łomnicy na Skalnate Pleso. Ale jeżeli trafisz na dobrą pogodę, widoki warte są każdego wydanego centa.
Po przejściu kilku krętych korytarzyków na górnej stacji najpierw trafiasz do kawiarni Dedo, najpiękniej położonej kawiarni w Tatrach. Ale nią zainteresujemy się później. Wychodzimy na zewnątrz. Spoglądamy przed siebie, widoki, gdzie nie spojrzymy, zapierają dech w piersiach. Póki co nie wieje i jest całkiem przyjemnie. A może po prostu trochę się przyzwyczailiśmy do siarczystego mrozu i -17 stopni nie robi na nas wrażenia.
Łomnica i taras widokowy na 2634 m
Schodzimy na pierwszy punkt widokowy. Chyba tu zaczęło się robić nieprzyjemnie. Chyba, bo nie zwróciliśmy na to na początku uwagi. Przed naszymi oczami wynurzył się bowiem las tatrzańskich szczytów. Ciągnie się po horyzont, mamy wrażenie, że on się nie kończy. Stajemy na platformie zawieszonej w powietrzu. Gdzie nie spojrzymy widać góry. W trzech kierunkach są na wyciągnięcie ręki, na południu rysują się, gdzieś na horyzoncie, to pewnie Słowacki Raj. Na wschodzie wierzchołki robią się bardziej łagodne to Tatry Bielskie.
Idziemy na drugi punkt widokowy. Trochę się ślizgamy na oblodzonych kamiennych schodkach. Tutaj widoki są jeszcze piękniejsze. Czujemy się jakbyśmy stali na dachu Tatr. Wszystko widać jak na dłoni. Warto jest tak marznąć, mróz to dobry sprzymierzeniec świetnej widoczności. Niestety wspierany przez silny wiatr coraz bardziej zaczyna nam się dawać we znaki. I to pomimo kilku termicznych warstw. Schodzimy i wracamy do kawiarni.
Gorąca czekolada z widokiem na Tatry
Czas na gorącą czekoladę z najpiękniejszym możliwym widokiem. Za 3,20 euro, całkiem przystępna cena jak na taką lokalizację. Sama czekolada okazuje się być wyśmienita. Gęsta i uczciwa. Na tarasie przed kawiarnią na szczęście nie wieje i znowu robi się przyjemnie. Czekolada szybko przestaje być gorąca. Z kawiarni wychodzi Słowak z piwem, który prosi Łukasza o zrobienie zdjęcia na tle gór. Kilka pstryknięć i wielkie zdziwienie Słowaka – pianka w piwie zamarzła. Chyba jednak nie jest tak ciepło jak nam się wydaje 🙂
Wszystkie posty z podróży po Słowacji:
Słowacja
Wszystkie posty o kuchni słowackiej:
Kuchnia słowacka
Lubisz nasze wpisy? Udostępnij je znajomym i śledź nas na Facebooku i Instagramie!
cudowne widoki!
Bardzo lubię! dwa lata temu jeździliśmy rodzinnie na nartach u jej stóp.
my również, na Łomnicę wyskoczyliśmy prosto ze stoku 🙂 Pozdrawiamy!
Piękne zdjęcia i cudowne widoki. To tylko uświadamia mnie, że naprawdę w końcu trzeba tam wjechać. Wprawdzie robiliśmy kilka podchodów, ale zawsze z marnym skutkiem. No i zawsze latem, a Wasze zdjęcia przekonują mnie do zimowej próby 🙂
Widoki są piękne, a zimą jeszcze piękniejsze! Jeżeli będziesz mieć taką możliwość, próbuj zimą. Może będzie zimno i będzie trochę wiało, ale warto jest marznąć! Pozdrawiamy!
Łomnica nie jest Królową Tatr. Miano Królowej nadali Słowacy Wysokiej. Łomnica jest nazwą rodzaju męskiego (Lomnicky stit) więc już chociażby z tego powodu nie może być królową. W polskiej przedwojennej literaturze tak niektórzy nazywali Łomnicę ale dziś również po polskiej stronie mówiąc o Królowej Tatr ma się na myśli Wysoką. 😀
Bardzo ciekawy post – ładne zdjęcia i tekst
Byłem tam w dniu 10 stycznia, ale nie mam wysokiej jakości zdjęcia.
Proszę, jaky aparat i obiektyw używasz?
W takim razie byłaś dwa dni później, my byliśmy w niedzielę 8 stycznia 🙂 Zdjęcia robimy canonem 6D, tutaj większość zdjęć robiona była szerokim kątem Canon L 16-35mm + filtr polaryzacyjny. Obiektyw bardzo polecamy, pozdrawiamy serdecznie!
Przy pięknej pogodzie na Łomnicy jest cudownie, szkoda że nie zawsze jest taka jak Wam się trafiła.
Pogoda była wyczekana 🙂 Tak już jest, że, zwłaszcza w górach, potrzeba cierpliwości i odrobiny szczęścia, aby trafić w dobrą pogodę. W ubiegłym roku się nie udało, za bardzo wiało, tym razem mieliśmy więcej szczęścia. Trzeciego dnia w końcu mogliśmy wjechać na górę, czekał tam mróz i świetna widoczność, co widać na zdjęciach. Pozdrawiamy!