Tatrzańska Łomnica to najbardziej znany ośrodek narciarski w słowackich Wysokich Tatrach. Szczyci się najwyżej położoną trasę zjazdową na Słowacji oraz pięknymi widokami. Sprawdziliśmy, jak się jeździ nie tylko na Łomnicy, ale także w Szczyrbskim Jeziorze, czyli drugim ośrodku narciarskim w Wysokich Tatrach. Oferują w sumie 21 kilometrów tras zjazdowych. Podpowiemy też, co robić jeżeli znudzi się Tobie jeżdżenie na nartach czy desce lub na nich w ogóle nie jeździsz. Tatrzańska Łomnica ma do zaoferowanie kilka fajnych, nienarciarskich atrakcji. Nie zapomnieliśmy także o zadowolonych żołądkach, mamy kilka sprawdzonych miejsc, które możemy Wam polecić.
Trasy zjazdowe na Łomnicy oraz nad Szczyrbskim jeziorem
Warunków nie mieliśmy łatwych. Wstrzeliliśmy się wręcz idealnie w załamanie pogody i siarczyste mrozy. Było tak zimno, że na początku z powodu mrozów nie działały niektóre kolejki, Tatrzańska Łomnica pokazała nam w tym roku swoje lodowate oblicze. Temperaturą graniczną jest -20. Jeżeli temperatura spada na stacjach poniżej, są one zamykane. Na szczęście z dnia na dzień było o kilka stopni więcej i finalnie przejechaliśmy prawie wszystkie trasy. Prawie, ponieważ zamknięta pozostała najbardziej stroma i najwyżej położona czarna trasa z Łomnickiej Przełęczy (2 190 m n.p.m.), ale Łukasz zna ją jednak dobrze z wcześniejszych wyjazdów do Tatrzańskiej Łomnicy, jest naprawdę wymagająca. Przy panujących temperaturach i tak nie jeździłoby się na niej dobrze, była skuta lodem. Trasa z Łomnickiej Przełęczy na sam dół do Tatrzańskiej Łomnicy ma 6,5 kilometra, jeździliśmy na niej z niższego pułapu, czyli ze Skalnatego Plesa. W górnej części momentami była mocno oblodzona, za to w środkowej i dolnej części jeździło się znakomicie. To właśnie środkowa część trasy była według nas najprzyjemniejsza, szeroka i zarazem łagodna.
Na Łomnicy jeździliśmy dwa dni. Trzeciego dnia pojechaliśmy do Szczyrbskiego Jeziora. 9 kilometrów tras nie brzmiało imponująco, ale trasy okazały się bardzo przyjemne. Po pierwsze, na stoku pustki, większość osób wybiera Łomnicę. Po drugie, czerwone trasy prowadzące z góry okazały się znakomite, dobrze przygotowane, zarówno na narty, jak i na deskę. Po trzecie lubimy jeździć trasami prowadzącymi w lesie. Nie tylko chronią od wiatru, ale najzwyczajniej w świecie w takich okolicznościach jeździ się przyjemniej. Niewątpliwie kolejną zaletą są piękne widoki, które czekają na górnych stacjach. Widać stąd kotlinę i Niskie Tatry, to idealne miejsce do jazdy i zdjęć o zachodzie słońca. Gorąco zachęcamy, aby nie ograniczać się tylko do tras na Łomnicy, te w Szczyrbskim Jeziorze naprawdę dają radę. Podobnego zdania były inne osoby, z którymi rozmawialiśmy na stoku, wszystkim jeździło się tu równie dobrze. Jeżeli znudzą się Tobie trasy w Tatrzańskiej Łomnicy i Szczyrbskim Jeziorze, pamiętaj, że całkiem niedaleko jest Chopok i największy słowacki ośrodek narciarski w Jasnej (80 km i godzina jazdy z Tatrzańskiej Łomnicy oraz 60 km i 50 minut ze Szczyrbskiego Jeziora).
Tatrzańska Łomnica bez nart i deski
Jeżeli tylko przytrafi się dobra pogoda i przejrzyste niebo, koniecznie wjedź na szczyt Łomnicy, widoki są niezapomniane, to najpiękniejszy taras widokowy w Tatrach. Ale nie będziemy się powtarzać, pisaliśmy o tym szczegółowo w tym poście: Łomnica zimą, piękne widoki na dachu Tatr. Bardzo miło zaskoczyło nas Muzeum Narciarstwa w Tatrzańskiej Łomnicy. Jeżeli czytasz bloga regularnie, pewnie wiesz, że muzea polecamy dosyć rzadko, ale w Muzeum Narciarstwa zatrzymaliśmy się z przyjemnością na dłużej. Rzadko kiedy można zobaczyć jak wyglądał sprzęt, na którym jeździło się wiek temu i wcześniej. Dopiero jak widzisz go na własne oczy, uświadamiasz sobie, że była to nie lada sztuka i wyzwanie. Porównując z dzisiejszymi nartami śmiemy twierdzić, że była to zupełnie inna dyscyplina sportowa. Muzeum znajduje się w samym centrum Tatrzańskiej Łomnicy, nie jest duże, ma zaledwie kilka sal, które można obejść w kilkanaście minut. Wizytę w muzeum możesz połączyć z wyśmienitym ciastkiem w położonej po sąsiedzku kawiarni Mozart, o której przeczytasz w dalszej części tekstu.
Kilka kilometrów od Tatrzańskiej Łomnicy na zboczach Hrebienioka nad Starym Smokowcem w sezonie zimowym znajduje się Tatrzańska Świątynia Lodowa. Z roku na rok do jej budowy wykorzystuje się więcej lodu. W tym roku 15 rzeźbiarzy wzniosło ją z 720 brył lodu, które ważyły aż 90 ton, budowa trwała trzy tygodnie. I tu ciekawostka, wyobraź sobie, że lód wykorzystany do budowy świątyni przyjechał z Polski, dokładnie gdzieś spod Wrocławia. Świątynia położona jest w wielkim namiocie, ciężko jest zrobić zdjęcie jej całości. Nie powiemy, że jest to rzecz, którą trzeba zobaczyć, ale jeżeli już będziecie na Hrebienioku, warto do niej zajrzeć. Do świątyni można dojść pieszo lub wjechać kolejką, która odjeżdża co pół godziny o pełnych godzinach. Podobno w weekendy są straszne tłumy i do wejścia do świątyni czeka się nawet 1-2 godziny. My byliśmy w poniedziałek rano, nie czekaliśmy ani minuty. Zwiedzanie zajmuje kilka minut.
Możliwości powrotnych jest więcej, bowiem z Hrebienioka do Starego Smokowca prowadzi najdłuższy tor saneczkowy w Tatrach, jego długość to 2,5 kilometra. W sumie to nie planowaliśmy go testować, ale uciekła nam powrotna kolejka i szkoda nam było czasu na czekanie 30 minut na kolejną. Wypożyczyliśmy więc najzwyklejsze sanki (tylko takie były, 8 euro sztuka) i zjechaliśmy na dół. Tor saneczkowy to po prostu szersza droga, na której można się poruszać tylko na sankach. Wszystko byłoby super, gdyby nie garby na torze, przez które nieźle nas wytrzęsło, a także dwa razy wyrzuciło z trasy. Dla dzieci to pewnie dobra zabawa, ale lepiej, żeby były pod okiem dorosłych i jechały na lepszych sankach niż my, najlepiej takich z hamulcem, jeżeli są, w sumie to na sankach się nie znamy 🙂
Tatrzańska Łomnica od kuchni – polecane kawiarnie i restauracje
Do pierwszego polecanego miejsca, jeżeli będziesz mieć możliwość, pojedź koniecznie. Kawiarnia Dedo to zdecydowanie najpiękniej położona kawiarnia nie tylko w Tatrzańskiej Łomnicy i okolicy, ale stawiamy tezę, że w całych Wysokich Tatrach. Dostać się do niej nie jest łatwo, ponieważ znajduje się na samym szczycie Łomnicy, dużo zdjęć z widokami z kawiarni i ze szczytu znajdziesz w podlinkowanym wyżej poście o Łomnicy. Zimą możesz wjechać do kawiarni Dedo kolejką, która wcale nie jeździ codziennie. Wszystko zależy od pogody. My czekaliśmy trzy dni, aż temperatura na szczycie wzrośnie powyżej -20. W końcu się udało! Gorąca czekolada (3.10 euro) po mroźnym spacerze z bajkowymi widokami smakowała wyśmienicie, była naprawdę dobra. Oprócz czekolady możecie się napić kawy, herbaty, grzanego wina czy też piwa.
Nie jest to jedyna kawiarnia, którą możemy Wam polecić. W kawiarni Mozart w Hotelu Łomnica, najstarszym tatrzańskim hotelu na Słowacji, przeniesiecie się duchem do dawnej epoki, ale na talerzach zobaczycie współczesne smakołyki. Nasze zdania są podzielone, który z tortów był najlepszy, wybór jest zbyt trudny, więc polecimy Wam nasze dwa ulubione. Tort Łomnica na spodzie ma karmel z orzeszkami, następnie mascarpone ze śmietaną, białą czekoladą i jagodami, na wierzchu polany jest paryską czekoladą i posypany sproszkowaną czekoladą. Natomiast miodownik to karmel z miodem i orzechami polany paryską czekoladą i posypany migdałami. Brzmi pysznie, prawda?
Na początku roku znajomy zapytał się, gdzie jedziemy w kolejną podróż. „Na narty i deskę do Tatrzańskiej Łomnicy”, powiedziałam. „Może i mają dobre trasy, ale ile można jeść smażony syr i haluszki, na Słowacji nie ma nic innego”, odparł. Owszem, jest, wystarczy dobrze poszukać! We wspomnianym Hotelu Łomnica w Restauracji Sissi możesz spróbować nowoczesnej kuchni w słowackim wydaniu. 3-daniowe menu degustacyjne kosztuje 55 euro od osoby, 5-daniowe 70 euro, a 9-daniowe 99 euro. Polecamy zwłaszcza rewelacyjne foie gras oraz czekoladowo-lodowy deser, który pomimo panujących mrozów rozpływał się w ustach 🙂
Jeżeli szukasz typowo słowackiej kuchni w rozsądnej cenie możemy polecić Humno Restaurant & Music Pub, która znajduje się tuż obok dolnej stacji narciarskiej. Po raz pierwszy jedliśmy tu w ubiegłym roku, teraz wpadaliśmy się ogrzać i posilić po nartach. Zjesz tutaj zarówno bryndzové halušky, strapačky z kapustą i skwarkami, jak i šúľance z makiem. Nie polecamy jedynie czosnkowej, która była wodnista i nijaka. Z czosnkową mieliśmy zresztą najwięcej wpadek, nie znaleźliśmy niestety nigdzie takiej, która by nam naprawdę smakowała. W Restauracji Kukučka zjedliśmy natomiast znakomitą, kremową zupę grzybową z wysmażonym lokalnym boczkiem oraz szynką. Idealnie rozgrzała nas po nartach. A jeżeli zrobiłeś się głodny i masz ochotę na odrobinę słowackiej kuchni w domu wypróbuj nasze przepisy na haluszki oraz šúľance z makiem, domowy przepis na šúľance zdradził nam Ondrej, szef kuchni w Hotelu Sorea Uran właśnie w Tatrzańskiej Łomnicy.
Tatrzańska Łomnica – nasze noclegi
Spaliśmy w dwóch miejscach z różnych półek cenowych, oba są położone w świetnej lokalizacji dla narciarzy. Jeżeli szukasz luksusu mamy dla Ciebie najstarszy tatrzański hotel, czyli Hotel Łomnica (link tutaj). Hotel po raz pierwszy został otwarty w roku 1894, był ważnym ośrodkiem kulturalnym w Wysokich Tatrach oraz jednym z najbardziej luksusowych hoteli w czasach Austro-Węgierskich. Na początku lat 90-tych został zamknięty, ponieważ wymagał gruntownego remontu i, co za tym idzie, potężnych inwestycji. Drugie otwarcie miało miejsce pod koniec 2016 roku, czyli dwa tygodnie przed naszym przyjazdem, a hotel i jego restauracje były zapełnione niemalże po brzegi. Hotel Łomnica został odrestaurowany w stylu i duchu austro-węgierskim. Czuliśmy się w nim trochę jak w żyjącej galerii – obrazy namalowane przez lokalnych artystów takich jak Jan Hala zdobią nie tylko korytarze, ale także pokoje. Obrazów jest tu ponoć ponad 400. Na parterze znajduje się także niewielka galeria, otwarta dla wszystkich w godzinach 10-20, wstęp jest bezpłatny dla wszystkich. Do hotelu warto zajrzeć chociażby po to, aby poczuć jego niezwykłą atmosferę. Jeżeli zdecydujesz się na nocleg, zdecydowanie polecamy część historyczną, o wiele bardziej klimatyczną niż dobudowana część współczesna.
Bardziej przystępne ceny znajdziesz w Hotelu Sorea Uran (link tutaj), zlokalizowanym zaledwie 350 metrów od wyciągu. Lokalizacja jest wprost idealna. Z łóżka mieliśmy widok na samą Łomnicę. Jeżeli pogoda będzie dobra, polecamy wejście na taras widokowy znajdujący się na dachu hotelu. Rozciąga się stamtąd widok na Wysokie Tatry i Tatrzańską Łomnicę. W hotelu znajduje się też przyjemna strefa wellness – basen z biczami wodnymi oraz dwie sauny, skorzystać mogą z niej także osoby, które nie są hotelowymi gośćmi. Najtańszą opcją noclegową w Tatrzańskiej Łomnicy jest znalezienie prywatnej kwatery. W samej Tatrzańskiej Łomnicy nie mamy nic do polecenia, natomiast w Zdziarze, oddalonym o 15 minut jazdy samochodem, dwu- lub trzyosobowy pokój kosztował 6-7 euro od osobę za dobę w zależności od tego ile zostajecie. Rezerwacji u Pauliny Vojtassakovej możecie dokonać telefonicznie +421 0917652533.

Aquaparki i baseny termalne, czyli gdzie się relaksować w okolicy
Na koniec kilka słów o basenach termalnych w okolicy. Sama Tatrzańska Łomnica nie ma basenu termalnego z prawdziwego zdarzenia. Najbliższy znajduje się w Popradzie, czyli kilkanaście minut samochodem. Aquacity Poprad to potężny aquapark, który podobno jest największym centrum wellness w środkowej Europie. Jest naprawdę ogromne. Warto pójść na ceremoniał sauny Fire&Water Show. Zupełnie inaczej wyglądają baseny termalne znajdują się we Vrbowie, są to jedynie baseny zewnętrzne, bez zjeżdżalni, saun i innych atrakcji, dzieci pewnie się tam wynudzą, za to dorośli mogą odnaleźć chwilę spokoju bez wrzasków. We Vrbowie byliśmy jedynie latem podczas wyjazdu do Słowackiego Raju, po chodzeniu przez cały dzień po szlakach, godzina spędzona w gorących termach była niezwykle regenerująca. Według nas są to termy bardziej na lato, a już na pewno nie na siarczyste mrozy, dlatego zimą do nich nie dotarliśmy. Kolejne aquaparki znajdują się już zdecydowanie dalej. Do Tatralandii i Besenovej trzeba jechać już około godziny, o tych dwóch miejscach pisaliśmy więcej w poście o Jasnej i Chopoku.
Wszystkie posty z podróży po Słowacji:
Słowacja
Wszystkie narciarskie posty:
Narty i snowboard
Post powstał we współpracy ze Słowackim Centrum Turystyki. Lubisz nasze wpisy? Udostępnij je znajomym i śledź nas na Facebooku i Instagramie!
„Basenova” – niezły pomysł na hasło reklamowe 😉
Warto dodać, że Wysokie Tatry to jeden z niewielu ośrodków zimowych, gdzie nie trzeba przyjeżdżać samochodem – kolej TEŽ kursuje co 30-60 minut.
my akurat byliśmy samochodem, ale to prawda, wzdłuż Wysokich Tatr kursuje elektriczka, która łączy Poprad z tatrzańskimi miejscowościami 🙂 ps. wdarła się mała literówka, Gino Paradise znajduje się w Besenovej, ale Basenova pasowałaby tu dużo bardziej!
Ale trasy kompletnie. nieprzygotowane
Nam sie jeździło dobrze, górne partie były oblodzone, ale takie były warunki. Nic na to nie poradzi nawet PistonBully (ratrak)
Dolne partie ładnie wyratrakowane i dośnieżone.