Na Goa pojechaliśmy z ciekawości. Trochę się nasłuchaliśmy i naczytaliśmy, że jest turystyczne, imprezowe i komercyjne. Ale z drugiej strony tak dużo ludzi zachwyca się tamtejszymi plażami, że postanowiliśmy to sprawdzić. Poza tym mieliśmy tam po drodze do Hampi. I tak wylądowaliśmy w południowej części Goa. Odpuściliśmy sobie zwiedzanie i zaliczanie każdej plaży polecanej przez ludzi czy przewodniki, to trochę nie dla nas. Postanowiliśmy poszukać naszej małej goańskiej przystani i znaleźliśmy małą szkołę jogi w niewielkiej, ale przepięknej zatoczce kilka kilometrów na północ od Agondy.
Poranna joga, popołudniowa pranajama, ajuwerdyjskie jedzenie, zakaz picia i palenia, totalny relaks, kilkanaście osób mieszkających w bambusowych domkach przy plaży. Może nie jest to prawdziwe Goa, ale przecież przyjechaliśmy do Indii także w poszukiwaniu kulinarnych, jogowych i życiowych inspiracji.
W ajurwedyjskiej szkole jogi na Goa
Trafić tam nie było łatwo. Nasz kierowca tuk tuka niemiłosiernie błądził. W końcu dojechaliśmy do celu, i od razu mały szok. Kiedy tylko zgasł silnik, kierowca wyciągnął z siatki puszkę piwa, wypił ją łapczywie w kilkanaście sekund, oblizał się, popatrzył na nas współczując, rzucił „Co wy będziecie robić na tym odludziu?” i pojechał dalej. Chyba dlatego tak mu się śpieszyło i chciał nas jak najszybciej wysadzić. Cóż, w końcu Goa jest jedynym miejscem w Indiach, gdzie bez problemu prawie w każdym sklepie i knajpie można kupić alkohol. Jak widać nie służy to wszystkim miejscowym. Na szczęście okoliczności przyrody oraz sam yoga retreat szybko wynagrodziły nam tuk tuka. Bez dwóch zdań jest tu pięknie. Szybki rzut oka na bambusową wioskę oraz zatoczkę i już wiemy, że tutaj można się całkowicie odciąć od świata. Mięciutki piasek, cieplutka woda, bardzo ładna plaża. Wokół nas tylko palmy kokosowe, plaża i pola ryżowe. Warto było tak błądzić, dzięki temu nie trafi tu przypadkowy turysta.
Są tu z nami dwie sympatyczne Szwedki, kilka rozgadanych Brytyjek i parka Niemców. Wszyscy przyjechali tylko na Goa i nie zamierzają się stąd ruszać. Ci ostatni totalnie nie zorientowani w okolicy i nie mający pojęcia o Indiach. Kiedy pytają się nas w jakim mieście znajdzie mango lassi, bo są w Indiach i chcieliby się napić, nie wytrzymujemy i dajemy im mały przewodnik po Goa ze szczegółową mapą. Studiują go przez następnych kilka godzin. Zrobiliśmy dobry uczynek. Rozumiemy podróże bez planów, ale jechanie na drugi koniec świata bez jakiejkolwiek świadomości miejsca, kultury i ludzie oraz wysiłku żeby to zrobić chyba nie ma zbyt wiele sensu…
Rozczarowująca joga
Joga trochę nas rozczarowuje. Miejsce z widokiem na Morze Arabskie jest niemalże idealne, ale jest za szybko i za dużo. Nie praktykuje się tu dynamicznej jogi, tylko hatha jogę, a w niej przecież nie o to chodzi, żeby zaliczać asany jedna po drugiej. Tęsknimy za jogą, którą mieliśmy w Munnarze, świetnym nauczycielem Harishem oraz tamtejszą jogową biblioteczką. Zwłaszcza Łukasz jest rozczarowany, w Munnarze pochłaniał książki jedna po drugiej, tutaj musi się zadowolić budowaniem piramid z piasku, pływaniem i spacerami po plaży. Zupełnie inne odczucia mamy po popołudniowej pranajamie i medytacji. Odbywa się ona na pobliskich skałach i genialnie nas rozluźnia, relaksuje i oczyszcza.
Fantastyczna kuchnia
Po pierwszym posiłku ładujemy się do kuchni. Tak dobrej, wegetariańskiej kuchni jeszcze nie jedliśmy. Przy garnkach stoi trzech panów. Żeby było śmieszniej jeden z nich jest masażystą, ale też mistrzem robienia chlebków chapati i roti. Pytamy czy możemy przyjść wieczorem popatrzeć jak przygotowują kolację. Nie ma problemu. Nie musimy mówić, że spędziliśmy z nimi kawał czasu pomagając i notując wszystkie przepisy. Przez te kilka dni nauczyliśmy się więcej niż nauczylibyśmy na kursach gotowania. Przyjechaliśmy tu dla jogi, a odkryliśmy coś zupełnie innego. Dla tej kuchni i dla tych kucharzy warto było tu przyjechać. Więcej o jedzeniu przeczytasz w poście: Jak się je w Indiach? Wyśmienicie! Kuchnia indyjska i indyjskie potrawy.
Colva, czyli Goa i Rosjanie
Po kilku beztroskich, ale intensywnych dniach czas ruszać dalej. Na ostatnią noc na Goa przenosimy się do najbliższego stacji kolejowej miasteczka przy plaży, czyli Colvy. Szybciej dojedziemy na poranny pociąg, no i zobaczymy jak toczy się tu życie. Plaże jest szeroka i piękna, piasek gładki jak mąka, a wodne banany, skutery czy kite’y kosztują grosze. Jest jedno ale. Pierwszym turystą, którego spotykamy jest pijany, zapuchnięty Rosjanin. Wpada na nas w sklepie z ajurwedyjskimi kosmetykami, gdzie był na masażu. Jest południe, a on jest całkowicie ugotowany, ledwo się trzyma na nogach. Idziemy dalej. Miasteczko opanowane jest przez Rosjan z piwem w ręku, a knajpy kuszą ich szyldami oraz menu w cyrlicy. Dobrze, że zostajemy tu tylko jedną noc i z rana jedziemy dalej.
Wszystkie posty z podróży po Indiach:
Indie
Wszystkie przepisy z Indii:
Kuchnia indyjska
Lubisz nasze wpisy? Będzie nam bardzo miło, jeżeli podzielisz się nimi ze znajomymi i zostaniesz naszym stałym czytelnikiem na blogu, Facebooku i Instagramie!
Witam serdecznie!
W listopadzie wybieram się do Indii i szukając inspiracji trafiłam na Waszego bloga. Mam jedną prośbę: czy moglibyście zdradzić gdzie konkretnie zatrzymaliście się na Goa?
Z góry wielkie dzięki!
Byliśmy w Little Cove Yoga Retreat http://www.yogaschoolgoa.com/. Miejsce jest urocze, jedzenie przepyszne, zdjęcia z tego postu pochodzą właśnie z tego miejsca. Jest drogo jak na warunki indyjskie, ale domki i jedzenie są świetne. Gotowaliśmy z kucharzami, którzy uczyli nas jak przyrządzać indyjskie potrawy. Sam fakt, że byliśmy zainteresowani i chcieliśmy pomagać w kuchni sprawił, że kucharze byli przeszczęśliwi :)Jogą natomiast byliśmy rozczarowani. Spaliśmy też jedną noc w Colvie, plaża bardzo fajna, ale wszędzie przepici Rosjanie, którzy psują atmosferę i ceny. Zdecydowanie lepiej pojechać na południe w okolice Agondy.
Jeżeli szukasz magicznego miejsca w Indiach, to polecamy domek na drzewie na plantacji przypraw w Munnarze https://www.booking.com/hotel/in/kaivalyam-retreat.pl.html?aid=1211630, to też jest yoga retreat z bardzo fajną yogą 🙂