Spacer po wnętrzu Ko Lipe pokazał nam jej drugą twarz – wyspa nie radzi sobie z coraz większą liczbą turystów i śmieciami, które oni produkują. Niedaleko plaży Sunset Beach znajduje się spore wysypisko śmieci, śmieci porozrzucane są również po wnętrzu wyspy. Wyspa Ko Lipe to nie jedyna wyspa archipelagu ze śmieciowym problemem. Problem dotyka także okoliczne wyspy
zlotaproporcja.pl
Ko Dong i plaża małp – na wyspach wokół Ko Lipe
Podczas pobytu na Ko Lipe, na jeden dzień wybraliśmy się na wycieczkę na okoliczne wyspy zaopatrzeni w płetwy, maskę i rurkę. Podwodny świat zarówno wokół Ko Lipe, jak i w całym archipelagu Adang, jest przepiękny oraz przebogaty w najróżniejsze ryby, koralowce czy inne morskie stworzenia. Niestety nie udało się nam zobaczyć wielorybów, które wpłynęły między wysepki dzień wcześniej, za to widzieliśmy między innymi false clown anemonefish (pamiętacie uroczą, pomarańczową rybkę z Gdzie jest Nemo?:), lionfish, butterflyfish czy koralowca w kształcie mózgu.
Od kilku dni odpoczywamy na południu Tajlandii, na Ko Lipe czyli na jednej z wysp Morskiego Narodowego Parku Tarutao. Szukaliśmy miejsca z dala od tłumów turystów i komercji. Trafiliśmy idealnie… W południe słońce niemalże w zenicie, piecze niesamowicie, z okien naszego bambusowego domku widzimy piękne wschodzące słońce, piasek jest biały i miękki jak mąka, a błękitno-turkusowa woda zaprasza do nurkowania.
Biała świątynia w Chiang Rai, Złoty Trójkąt i lokalne plemiona
Chiang Rai położone jest na północno-wschodnim krańcu Tajlandii. Niedaleko stąd do Laosu i Birmy, z którymi granica Tajlandii spotyka się w miejscu zwanym Złotym Trójkątem. Rejony te zamieszkuje wiele lokalnych plemion, w tym słynne plemię Padaung, którego kobiety noszą liczne obręcze na szyjach. W Chiang Rai naszym głównym celem była Wat Rong Khun potocznie nazywana Białą Świątynią.
Kuchnia tajska. Kurs gotowania w Chiang Mai.
Chiang Mai to religijna i kulturowa stolica Tajlandii oraz najlepsze miejsce do zgłębienia tajników tajskiej kuchni. To właśnie w Chiang Mai poszliśmy na jednodniowy kurs kuchni tajskiej. Nauczyliśmy się naprawdę sporo o kuchni tajskiej. Podczas kursu każde z nas ugotowało 4 potrawy oraz zrobiło własną pastę curry. Zanim zdecydowaliśmy się na konkretny kurs, czytaliśmy sporo opinii o szkołach kuchni tajskiej w Chiang Mai. Zależało nam, aby doweidzieć się jak najwięcej oraz poznać autentyczne przepisy kuchni tajskiej.
Sukhothai – posągi Buddy i pradawna stolica Tajlandii
Historyczny Park Sukhothai często jest niesłusznie nazywany tajskim Angkorem – tych dwóch miejsc nie da się postawić obok siebie i porównać. Świątynie w Angkorze w sąsiedniej Kambodży zostały zbudowane z nieprawdopodobnym rozmachem, są ewenementem na skalę światową, zarówno pod względem przestrzeni i wielkości, jak i precyzji wykonania. Nie znaczy to jednak, że do Sukhothai nie warto jechać, wręcz przeciwnie. Po prostu nie spodziewajcie się, że zobaczycie drugi Angkor.
Bangkok – miasto, które żyje 24 godziny na dobę
Podróż z Siem Reap do Bangkoku nie należała do najłatwiejszych. Na początku okazało się, że sprzedano więcej biletów niż było miejsc w busie do granicy. Ale uśmiechnięty kierowca szepnął nam, żebyśmy się nie martwili, będziemy na granicy szybciej niż pasażerowie, którzy wsiądą do autobusu. Okazało się, że miał rację – zostaliśmy zapakowani na ich koszt do taksówki,
Kambodża miło nas zaskoczyła. Od kilku osób słyszeliśmy, że bywa niebezpiecznie i trzeba uważać na każdym kroku na drobne kradzieże i naciągaczy. Może mieliśmy szczęście być w dobrych miejscach w dobrym momencie, ale nic takiego nie zaobserwowaliśmy. Lokalni zaskoczyli nas szczerą życzliwością, uprzejmością i uśmiechem na ustach. Oto nasze wrażenia z Kambodży na gorąco oraz kilka słów o tym, jak wygląda khmerska kuchnia.
Siem Reap, Angkor Wat i inne świątynie w Angkor w Kambodży
W Siem Reap w Kambodży spędziliśmy trzy wspaniałe dni – jest to najlepsze miejsce jakie do tej pory odwiedziliśmy. I to nie tylko ze względu na największy obiekt sakralny na świecie, czyli Angkor Wat i inne świątynie w Angkor, ale także przez wyjątkowe miejsce, w którym mieszkaliśmy, uśmiechniętych i przemiłych mieszkańców, pyszne jedzenie (2-3 $ za sporą porcję), relaksujące masaże (3$ za godzinę!) i kopalnię wszelakich dóbr na tamtejszych bazarach.
Po pięciu godzinach podróży Mekongiem dotarliśmy do stolicy Kambodży Phnom Penh. Wpływając do miasta spodziewaliśmy się zapierających dech w piersiach widoków. Tymczasem naszym oczom ukazało się nijakie nabrzeże z bardzo niską zabudową. Nawet Pałac Królewski w Phnom Penh nie robi wrażenia z wody. Podobne odczucia mamy na lądzie podczas podróży tuk tukiem z portu do naszego backpackerskiego hostelu. Chwila przerwy, szybka kąpiel i ruszamy na miasto. Nie mamy dużo czasu. W Phnom Pehn będziemy jeden dzień i jedną noc. Tyle w zupełności wystarczy.
Z Wietnamu do Phnom Pehn w Kambodży przedostaliśmy się najbardziej malowniczą trasą, czyli… Mekongiem. Nie jest to zbyt popularna trasa, gdyż dostanie się do Chau Doc, skąd odpływają speedboaty, nie jest ani łatwe, ani przyjemne, a sama podróż wodą jest ponad dwa razy droższa niż telepanie się autobusem z HCMC do Phnom Pehn (30$). Jest za to dużo krótsza, przyjemniejsza i, co najważniejsze, zdecydowanie ciekawsza. Naszymi towarzyszami podróży była zorganizowana grupa holenderskich emerytów, którzy przez cała podróż siedzieli na swoich miejscach w kabinie, dzięki czemu mieliśmy pokład i widoki tylko dla siebie.
Mekong w Wietnamie robi wrażenie. To ogromna rzeka, która daje życie milionom. Większość domów to płachty blachy i kilka cegieł. Te w pobliżu większych kanałów stają na kilkumetrowych palach.
Wyspa An Binh – u wietnamskiej rodziny w delcie Mekongu
Z Sajgonu uciekliśmy na zieloną wyspę An Binh w delcie Mekongu w poszukiwaniu spokoju i wietnamskiej prowincji. Dostać się tam nie było tak łatwo, chociaż mieliśmy zarezerwowany nocleg i byliśmy umówieni z właścicielem w porcie. Autobusy jadące z Ho Chi Minh City nie wjeżdżają do centrum miasteczka, musieliśmy wysiąść na jego obrzeżach i wytłumaczyć kierowcy tuk tuka, gdzie chcemy jechać. Po kilku minutach dogadywania się na migi, udało się. Parę chwil później byliśmy w porcie.
Ale Sajgon… pierwsze wrażenia z Ho Chi Minh i Wietnamu
Sajgon zabił nas hałasem. 9 mln mieszkańców i podobno aż 6 mln skuterów i motorków, do tego brak jakichkolwiek zasad ruchu i znaków na drodze. Jedyna reguła to trąbienie na wszystko co się rusza. Każdy trąbi średnio co 100 metrów, a klaksony słychać od świtu do późnej nocy…
Wietnam, Kambodża, Tajlandia – plan podróży
Czas mija szybciutko, przed chwilą kupiliśmy bilety a już zostały tylko dwa dni do wylotu… W międzyczasie nie próżnowaliśmy, trasa podróży Wietnam – Kambodża – Tajlandia jest już dawno gotowa. Oto nasz plan podróży. Ale może się też zdarzyć, że na chwilę zboczymy z drogi, w poszukiwaniu jakiegoś magicznego miejsca, gdzie będzie można na chwile przystanąć, zamknąć oczy i wziąć głęboki oddech.. czas pokaże 🙂